Smrodek w Izbie Winieckiego
Zbliża się Zjazd Sprawozdawczo-Wyborczy w Toruniu. Im bliżej do niego, tym
więcej afer i bałaganu wokół naszej korporacji. Główni bohaterowie
ubiegłorocznej „zadymy” panowie: Kołodziej i Leonkiewicz, których
tak hołubiła Krajowa Rada i jej Prezes, wycofali się na z góry upatrzone
pozycje. Kołodziej handluje mięsem z Rosją, choć to właśnie za zły wynik
kontroli rosyjskiej oficjalnie wyleciał ze stanowiska Głównego. Leonkiewicz
zarządza w Constarze, choć tam właśnie przerabia się „zielone
kiełbasy na białe” i nie opowiada już bajek w telewizji o kominach
płacowych, bo dziś sam jest tym kominem. „Pecunia non olet” jak mawiali
starożytni. Dziwne, że ci „panowie” o mentalności straganiarzy
do dziś nie zostali ukarani przez Krajowego Rzecznika Odpowiedzialności
Zawodowej. Jak stwierdził on w Radomsku, nie było ku temu przekonywujących
dowodów. Może maturzystka Renata Beger pomoże Rzecznikowi zobaczyć swymi
„kurwikowymi oczami” to, co my wszyscy widzieliśmy i słyszeliśmy
w telewizji. Cała korporacja poczuła się opluta, a Rzecznik nie ma dowodów i twierdzi ,że „pada deszcz”. Pozostaje nam tylko wiara, że
udławią się swymi „judaszowymi srebrnikami”. A swoją drogą co to
za Rzecznik i co to za Izba, która nie potrafi osądzić i wyrzucić
„chwasty” ze swoich szeregów. Napisane jest jednak, że „niech ten,
który jest bez winy, pierwszy rzuci kamień”. Tak moi drodzy, to my
wynieśliśmy tych ”osłów” na piedestał. Wybieramy w powiatach i
okręgach małych oszołomów i despotów, a ci w „krajówce”
urastają do dużych, a w GIW-ie do monstrualnych rozmiarów.
Nie wszystkim jednak dane jest wybierać. Ponoć w Lublinie połowa lekarzy w
ogóle nie została poinformowana o wyborach, bo mogliby jeszcze coś wybrać, a po co kiedy jest dobrze. Naszym zadaniem jest płacić składki, a działaczy - działać. Oni już tam najlepiej wiedzą, co nas dziś najbardziej boli i co należy zrobić.
Niektórzy z nich będąc „misjonarzami” krzewią wiedzę o swoich
rzekomych sukcesach po całej Europie za nasze pieniądze. Gdyby
jednak potrafili trochę słuchać, to może przywieźliby w powrotnej drodze
jakieś gotowe i sprawdzone rozwiązania dla polskiej weterynarii, które z
powodzeniem funkcjonują w Niemczech czy Francji.
Uważam, że Prezes Winiecki powinien czasem zabierać do Brukseli kol.
Jażdżewskiego i wspólnie przywieźć już teraz te unijne zarządzenia, które
mają obowiązywać dopiero w 2006 roku. Koledzy w terenie nie mają już
cierpliwości czekać rok na zmiany, które być może nic dobrego dla nas nie
wniosą. Dlaczego my musimy wciąż eksperymentować na własnym życiu ?
”Krajowa Rada Winieckiego” ze zdumieniem stwierdziła w Lublinie, że tamtejsza Okręgowa Rada ukryła przed nimi połowę swoich członków . Myślę, że jest to oczywisty wyraz dezaprobaty dla wielkości składki na Krajową Izbę, której działania są mdłe i żadne, a wydatki duże.
Jeśli w Toruniu niepowiadomieni członkowie z Lublina niemający swoich
delegatów złożą protesty, to będzie niezły „smrodek” na zjeździe. Prezes Winiecki wytyka dziś „prywaciarzom”,że nie posłuchali ”wrocławskiego apelu”
sprzed roku o niepodpisywaniu umów na czynności z wyznaczenia. Myślę
jednak, że jest to wynik braku wiarygodności takich apeli i stanowisk, które dziś się głosi, a jutro - bagatelizuje i wycofuje. Wielu działaczom marzy się silna i zdecydowana Izba, ale boją się w poszczególnych przypadkach podjąć uchwały, które zobowiązywałyby członków korporacji do zachowania dyscypliny.
Gdyby była uchwała Krajowej Rady i w ślad za nią uchwały Rad Okręgowych, to
myślę, że nikt by nie podpisał umowy, a tak mamy dziś dowolność interpretacji apeli i jak Polska długa i szeroka jedni badają ,a inni nie. Gdyby w sprawie sierpniowego protestu była uchwała Rady Krajowej i zdecydowane poparcie całej korporacji, to po 2-3 dniach wygralibyśmy wszystko. Dla Prezesa ważniejsze jednak wówczas było nie dać się Stowarzyszeniu, a nie sankcjonować jeszcze uchwałą „krajówki” jego głupi strajk.
Koleżanki i Koledzy! Czas już, aby nowa Rada i jej Prezes zaczęli mówić tym samym głosem, co reszta korporacji. Nowa Rada Krajowa nie może się wahać, gdy przyjdzie zdecydowanie i jednoznacznie zawalczyć o nasze sprawy. Krasomówstwo i ogólnikowość oraz puste apele i deklaracje poparcia muszą na zawsze zniknąć z pracy Krajowej Rady. Musimy być silni, zdecydowani i bezkompromisowi w walce o wspólne sprawy, bo to jest nasze życie. Tylko tak odbudujemy prestiż zawodu zaufania publicznego. Tylko tak możemy poprawić swój byt oraz naszych rodzin. Tylko wówczas stać nas będzie na piękne europejskie praktyki, a Główny Lekarz nie będzie bezkarnie porównywał naszej ciężkiej i odpowiedzialnej pracy do „małpich ruchów”.
Jacek Sośnicki - Wielkopolska
|