Tu może być Twoja reklama
Zapytaj >>

Kilka wystąpień naszych Kolegów na Zjeździe

2005/06/23 23:26:01


     Szanowni Państwo – Panie Przewodniczący, Panie Prezesie ustępującej Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej, zaproszeni goście, Koleżanki i Koledzy delegaci VI Krajowego Zjazdu Lekarsko-Weterynaryjnego w Toruniu oraz wszyscy pozostali uczestnicy witam.Was bardzo serdecznie i pozdrawiam.
Nazywam się Piotr Skrzypczak jestem lekarzem weterynarii z Izby Opolskiej . Kilka słów o sobie dla tych, którzy jeszcze mnie nie znają. Ukończyłem AR Wrocław w 1985 r. Jestem lekarzem wolnej praktyki wspólnie z dwoma wspólnikami prowadzę Przedsiębiorstwo Wielobranżowe „ARKA” w Namysłowie. Byłem delegatem na pierwszy Ogólnopolski Zjazd Lekarzy Weterynarii w Bydgoszczy. W latach 1992-2003 nie brałem bezpośrednio udziału w pracach Izby, niemniej jednak cały czas obserwowałem wszystko to, co dzieje się w naszej korporacji.
     Dopiero okres przygotowawczy Polski do wejścia do Unii Europejskiej spowodował, że nie wytrzymałem i postanowiłem wspólnie z obecnym tutaj prezesem Stowarzyszenia „Medicus Veterinarius” kol. Julianem Kruszyńskim włączyć się w wir przygotowań do akcesji. Na początku kilku pasjonatów na jednym ze spotkań towarzyskich stwierdziło, iż nie wszystko co się dzieje w weterynarii idzie w dobrym kierunku, a że nie jesteśmy we władzach izb, chcąc dopomóc lub mieć głos doradczy lub inaczej, być w ogóle słyszalnym należy utworzyć organizację legalną, zarejestrowaną w Sądzie, która pozwoli nam brać udział i pomagać tym, którzy z racji prawa powinni zajmować miejsce naszych przedstawicieli. I tak narodziła się idea Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii Wolnej Praktyki „MEDICUS VETERINARIUS” z siedzibą w Namysłowie., którego jestem członkiem zarządu.
     Początkowo postrzegani byliśmy jako grupa awanturników, która za wszelką cenę chce zniszczyć ówczesny porządek oczywiście w cudzysłowie. Krytyka, którą kierowaliśmy przeciwko naszym władzom samorządowym nie miała na celu negowania w czambuł wszystkiego, lecz jak widać to z punktu widzenia historii spowodowała pozytywne reakcje przynajmniej części kolegów i zmobilizowała ich do lepszej pracy.
     Szanowni Państwo! Mam nadzieję, że w tym miejscu nie muszę nikogo przekonywać, co do słuszności decyzji o utworzeniu ”Medicusa”. Poczynając od pierwszego spotkania z KRL-Wet. w Warszawie w styczniu 2004 r. gdzie byliśmy reprezentowani w osobie Prezesa, na której to osamotniony kol. Kruszyński podany został wyjątkowo silnym atakom co do słuszności zawiązywania takich organizacji – mimo to on obronił w całej rozciągłości problem. Idąc dalej do następnej rady w kwietniu we Wrocławiu , o ile dobrze pamiętam 28 04 2004 r.- gdzie ja również brałem udział w posiedzeniu -zostaliśmy zaproszeni z kol. Kruszyńkim do udziału w obradach przez prezesa Dr Bartosza Winieckiego. Również obrady tej rady wg naszego uznania nie były ideałem. Zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie pracę tego organu. Chcąc włączyć się do dyskusji, a właściwie włączyliśmy się prosząc o zmianę porządku obrad, gdyż w naszym mniemaniu nie najszczęśliwiej był on skomponowany , przedstawiliśmy swoje spojrzenie na dyskutowane problemy, jednak z powodu braku możliwości czynnego wpływu na decyzję Rady głos nasz był jedynie radą i nie miał żadnego wpływu na głosowanie. Wtedy to już zauważyliśmy, iż cała prawdziwa siła naszego zawodu tkwi w izbie, a inne organizacje typu stowarzyszenia owszem są bardzo ważne, jeżeli dzieją się nieprawidłowości w ustawowych organach samorządu lub jest on niemrawy albo skostniały.
     Żeby nie zanudzać państwa dalszymi przykładami z historii przejdę do meritum mojego wystąpienia, w którym chciałbym wykazać jednoznacznie, jak bardzo potrzebne w całej korporacji jest mówienie jednym głosem, a co za tym idzie bardzo szeroko pojęta płaszczyzna porozumienia. Uważam, że prawdziwą siłą naszej korporacji jest to, iż jesteśmy monolitem w całej rozciągłości poczynając od pracowników naukowych po przez Inspekcję Weterynaryjną i kończąc na przedstawicielach wolnej praktyki. Nie mają racji Ci, którzy twierdzą, że inspekcja powinna stanowić się samodzielnie i być wyłączona ze struktur korporacji. Historia ostatnich wydarzeń potwierdziła w pełni moją tezę, że musimy stanowić wspólnotę i równie mocno jedni są potrzebni drugim, jak równie mocno byt nasz zależy od siebie wzajem. Tak jak funkcjonowanie Inspekcji zależy w znacznej części, a nawet powiem więcej przeważającej części od wykonywanych zleceń przez lekarzy wolnej praktyki tak samo i ci ostatni , utrzymują rodziny, prowadzą swoje deficytowe praktyki kliniczne utrzymując stare funkcjonujące po PZLZ-etach lecznice prywatne w rejonach, gdzie jest po prostu bieda w rolnictwie.
     Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują , że większość problemów Inspekcji nie wynika ze złej pracy naszych kolegów, którzy wykonują prace zlecone, tylko inaczej ujmując problem ze złych rozwiązań prawnych, które wkradły się w wyniku prac legislacyjnych w ostatnim okresie. Mam tu na myśli bardzo gorący okres przed akcesją do Unii Europejskiej, gdzie tworzono akty prawne w pośpiechu bez konsultacji nie zawsze zgodne z oczekiwaniami naszej korporacji. Często akty wzajemnie się wykluczają, zdarza się, że są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Powiem więcej dwa ostatnie rozporządzenia bardzo ważne dla naszej korporacji: myślę tu o rozporządzeniu o opłatach i wynagrodzeniach, powstały pod wpływem złośliwej inspiracji Głównego Lekarza Wet. w odpowiedzi na atak w jego kierunku, który zamiast reprezentować Główny Inspektorat Weterynarii skierował swoją sympatię ku przedstawicielom branży przetwórczej. I mimo podpisania porozumienia z ministrem rolnictwa w osobie jego przedstawiciela sekretarza stanu Jerzego Pilarczyka swoimi decyzjami doprowadził do powstania złych wyżej przytoczonych rozporządzeń.
     Łącznie z niekorzystnymi umowami zlecenia spowodowały one potworny bałagan, który nie wiadomo jeszcze jak się zakończy, jeżeli nie uczynimy wszystkiego co możliwe, aby to zmienić.
     Buta dr Kołodzieja była tak wielka, że odważył się w mediach przedstawić sytuację zleceń z inspekcji jako bardzo intratne zajęcie, gdzie zleceniobiorca zarabia ponad 30,000 złotych zapominając o tym iż to jego podwładni byli ojcami tych nieprawidłowości. Powszechnie wiadomo albo inaczej tajemnicą poliszynela było, że niektórzy powiatowi przydzielali te zlecenia nie bezinteresownie. Doskonale wiedział on, że badanie mięsa wykonują ludzie i oni jak każdy człowiek popełniają błędy, ale nie znaczy to, że wszyscy robią to źle lub nie wykonują zupełnie i po raz kolejny swoją nieodpowiedzialną wypowiedzią postawił nas wszystkich w bardzo niezręcznej sytuacji sugerując między wierszami opinii publicznej, jakoby nasza praca była czymś zupełnie marginalnym, ujmując wiele z i tak wątłego naszego prestiżu zawodowego. W wyniku tego 12.08.2004 r. Zarząd Porozumienia Stowarzyszeń skierował wniosek do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej formując oskarżenie i prosząc o tryb rozpatrzenia jako pilny. Jednak opieszały Rzecznik nie dopatrzył się uchybień w postępowaniu Głównego Lek. Wet. Oburzeni tą decyzją formułujemy zażalenie do sądu Lek.Wet. . Wszystkie dokumenty dotyczące sprawy Kołodzieja są dostępne na stronie internetowej Medicusa .
     Szanowni Państwo jak widać jedyną skuteczną formą rozwoju naszej korporacji jest działalność wspólna wszystkich ogniw. Tylko rozmawiając przy stole w gronie przedstawicieli proporcjonalnym do ilości członków możemy przeprowadzić zmiany, które nie przyniosą szkody dla Zawodu a jednocześnie będą w pełni zabezpieczały ogólnie pojęte bezpieczeństwo zdrowia publicznego.
Mógłbym jeszcze wiele powiedzieć na te tematy ale czas, który mi przysługuje nie pozwala na rozwijanie wszystkich wątków w związku z tym chciałbym zaproponować i poddać pod dyskusję dwie uchwały, których realizacja zapobiegnie w przyszłości podobnym sytuacją.
Uchwały dotyczą rewolucyjnych rozwiązań systemowych, ale tylko one dają pewność niezależności działania całego resortu weterynaryjnego.
     Nie musimy wyważać otwartych drzwi wystarczy prześledzić inne sprawdzone sposoby w krajach, do których zaledwie niewiele ponad rok temu dołączyliśmy. Proponuję wyłączyć pion weterynaryjny z resortu rolnictwa i w zależności od poprowadzonych późniejszych rozmów przedstawicieli Rady Krajowej z Rządem RP utworzyć samodzielne ministerstwo weterynarii i bezpieczeństwa żywności lub przenieść do innego całkowicie niezależnego resortu jakim jest np. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. W następnym etapie przeprowadzić reformę szkolnictwa wyższego weterynaryjnego w porozumieniu z dziekanami wszystkich wydziałów, wydelegować komisję do spraw usamodzielnienia wydziałów weterynaryjnych i utworzyć samodzielne Akademie Medycyny Weterynaryjnej.
     Zmiany te całkowicie wyeliminują wpływy resortu rolnictwa, który tak naprawdę w dużej części jest kontrolowany i nadzorowany przez Inspekcję Weterynaryjną.
     Na koniec mojego wystąpienia chciałbym przedstawić Zjazdowi dwa projekty uchwał:

PROJEKT NR 1

Uchwała Nr ........
VI Krajowego Zjazdu Lekarzy Weterynarii
z dnia ..........................
w sprawie wyłączenia administracji weterynaryjnej
poza resort Rolnictwa i Rozwoju Wsi

VI Krajowy Zjazd Lekarzy Weterynarii , na podstawie art. 37 pkt. 3 ustawy z 21 grudnia 1990 r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko – weterynaryjnych (Dz. U. Z 2002 r. nr 187, poz. 1567 , nr 240 poz. 2052, z 2003 r. nr 208, poz. 2018 oraz z 2004 r. nr 11 poz. 951) uchwala co następuje :

§1

Zjazd zobowiązuje Radę Krajową do podjęcia rozmów w sprawie wyłączenia administracji weterynaryjnej z resortu Rolnictwa i Rozwoju Wsi .

§2

W celu sprawnej realizacji prac nad wyłączeniem administracji weterynaryjnej z resortu Rolnictwa i Rozwoju Wsi Rada Krajowa powoła zespół ekspertów do końca 2005 r.

§3

Uchwała wchodzi w życie z dniem podpisania.

PROJEKT NR 2

Uchwała Nr ........
VI Krajowego Zjazdu Lekarzy Weterynarii
z dnia ..........................
w sprawie podjęcia działań zmierzających do usamodzielnienia
Uczelni Weterynaryjnych – jako Akademie Medycyny Weterynaryjnej

VI Krajowy Zjazd Lekarzy Weterynarii , na podstawie art. 37 pkt. 3 ustawy z 21 grudnia 1990 r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko – weterynaryjnych (Dz. U. Z 2002 r. nr 187, poz. 1567 , nr 240 poz. 2052, z 2003 r. nr 208, poz. 2018 oraz z 2004 r. nr 11 poz. 951) uchwala co następuje :

§1

Zjazd zobowiązuje Radę Krajową do podjęcia działań zmierzających do usamodzielnienia Uczelni Weterynaryjnych poprzez wyłączenie ich z pionu Akademii Rolniczych i utworzenie Akademii Medycyny Weterynaryjnej.

§2

Uchwała wchodzi w życie z dniem podpisania.

Piotr Skrzypczak

Toruń 17.06.2005

     Panie Przewodniczący, Szanowni Goście, Koleżanki i Koledzy!

     Pragnę wyrazić swoją głęboką radość, że oto prawie po 2-uch latach udało się nam ( członkom Stowarzyszenia) zrealizować jeden z zakładanych przez „ Medicusa” celów- w dużej grupie jesteśmy wraz z pozostałymi delegatami z kraju na jakże ważnym Zjeździe Krajowym Izby Lekarsko – Weterynaryjnej.
     Nie przyjechaliśmy tu rozdrapywać ran i rozpamiętywać przeszłości, ale po to, aby współtworzyć i tworzyć teraźniejszość i przyszłość.

     Wierzę, że wspólnymi siłami pod rządami oraz mądrym i skutecznym przywództwem nowo wybrana Rada Krajowa urzeczywistni marzenia minionych pokoleń i ciągle przecież nasze, że stanie się naszą tarczą, że będzie czuwała nad potrzebami stanu i przestrzeganiem jego godności. Tak jak tego chcieli prekursorzy naszego ruchu, że będzie ową spójnią, o której marzył prof. Gajewski, która by „silną władzą, a zarazem opieką otoczyła stan lekarsko- weterynaryjny.”
     Dziś mamy wielką szansę urealnić zapis manifestu umieszczonego w 1 numerze „Życia weterynaryjnego” 1926r., w którym czytamy: „…czasopismo jako organ Związku (Związku Zawodowego Lekarzy Weterynaryjnych Rzeczypospolitej Polskiej) będzie czuwało nad pielęgnowaniem wysokiego poziomu etyki zawodowej piętnując postępki rzucające cień na korporację, bronić materialnego stanu posiadania członków, a w kwestiach dotyczących państwowej służby stać będzie na stanowisku bezwarunkowego uniezależnienia od wszelkich niepowołanych pośrednich czynników”. Jakże aktualnie dziś brzmią te tezy!

     Właśnie pomni doświadczeń naszych poprzedników oraz nauk wyniesionych z murów naszych uczelni, powołaliśmy do życia stowarzyszenie ”Medicus Veterinarius” nie jako konkurencję dla Izby , a jako organ samorządowy inicjujący i wspierający m.in. procesy naprawcze w Izbie.

     Po prawie 2-ch latach ciężkiej pracy osiągamy pierwszy znacznego formatu sukces - możemy wybierać i możemy być wybierani do Rady Krajowej i jej organów.
Ciągle dźwięczy mi w uszach uszczypliwość jaką pod naszym adresem skierował członek ustępującej Rady Krajowej: "...krytyk i eunuch z jednej są parafii - każdy wie jak, żaden nie potrafi ". Otóż pragnę uspokoić zebranych na sali, że my wiemy jak i potrafimy działać niestandardowo, gdy zawiodą wszelkie metody "łagodnej persfazji". Potrafimy gdy trzeba uderzyć pięścią w stół. Musimy tylko uwierzyć, że organizacje samorządowe są powołane przez nas i nam mają służyć niezależnie od tego, w jakiej formie uprawiamy nasz zawód.
     Koleżanki i Koledzy!
Oczekuję, że ten zjazd wykona swego rodzaju rachunek sumienia Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, wyciągnie wnioski z minionych zdarzeń oraz da delegację nowo wybranym władzom do finalizowania zapoczątkowanych procesów, których pomyślne zakończenie będzie służyło całemu środowisku lekarsko-weterynaryjnemu.
Sporo pracy czeka nowo wybrane zarządy Rad Okręgowych i Rady Krajowej w zakresie jednoczenia środowiska lekarzy weterynarii. Przecież jesteśmy tak nieliczną grupą zawodową, która nie powinna dać się podzielić. Wszystkie formy uprawiania naszego zawodu są ze sobą ściśle powiązane i tylko jako jednolita korporacja możemy stanowić zawód zaufania publicznego.
     Zdarzenia z nieodległej przeszłości pokazują jak bardzo ważną jest przemyślana rekomendacja korporacji na najwyższe stanowiska zawodowe w państwie. Mam tu na myśli Lekarza Głównego z zastępcami, dyrektora departamentu, lekarzy wojewódzkich i powiatowych.
Silny samorząd to taki, który może i powinien opiniować kandydatów na te stanowiska, ale także może cofać swoją rekomendację za wykazywanie postawy niegodnej członka naszej korporacji.
     Po to abyśmy mogli nazywać rzeczy po imieniu, po to, aby przyszłe pokolenia lekarzy nie lękały się odważnie bronić naszej godności zawodowej jako Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii Wolnej Praktyki " Medicus Veterinarius" oraz były przewodniczący Komitetu Protestacyjnego w imieniu setek, a może nawet tysięcy lekarzy ośmielam się prosić, a nawet wzywać Zjazd do podjęcia 2 -uch następujących uchwał :

PROJEKT NR 1

Uchwała Nr ........
VI Krajowego Zjazdu Lekarzy Weterynarii
z dnia ..........................
w sprawie stanowiska Krajowego Zjazdu Lekarzy Weterynarii
do wydarzeń związanych z akcją protestacyjną przeprowadzoną
w sierpniu 2004 r. przez Komitet Protestacyjny Ogólnopolskiego Porozumienia Stowarzyszeń Lekarzy Weterynarii Wolnej Praktyki
dotyczącą sporu zbiorowego
korporacji weterynaryjnej z Ministerstwem Rolnictwa

VI Krajowy Zjazd Lekarzy Weterynarii , na podstawie art. 37 pkt. 3 ustawy z 21 grudnia 1990 r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko – weterynaryjnych (Dz. U. Z 2002 r. nr 187, poz. 1567 , nr 240 poz. 2052, z 2003 r. nr 208, poz. 2018 oraz z 2004 r. nr 11 poz. 951) uchwala co następuje:

§1

Zjazd uznaje przeprowadzony protest z sierpnia 2004 r. za zasadny i legalny .

§2

Wszystkie działania Komitetu Protestacyjnego Ogólnopolskiego Porozumienia Stowarzyszeń Lekarzy Weterynarii Wolnej Praktyki były wyrazem głębokiej troski o status zawodu lekarza weterynarii .

§3

Zjazd potępia wszelkie restrykcje , które dotknęły organizatorów i uczestników protestu .

§4

Zjazd postanawia , aby skutkujące do chwili obecnej restrykcje wobec organizatorów i wszystkich uczestników protestu zostały natychmiast cofnięte .

§5

Zjazd zobowiązuje nową Radę Krajową do pilnego wznowienia rozmów z Ministrem Rolnictwa , a dotyczących wszystkich postulatów korporacji zgłoszonych przed protestem .

§6

Uchwała wchodzi w życie z dniem podpisania.

PROJEKT NR 2

Uchwała Nr ........
VI Krajowego Zjazdu Lekarzy Weterynarii
z dnia ..........................
w sprawie zmiany systemowej
Rozporządzeń Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi dotyczących
opłat i wynagrodzeń Lekarzy Weterynarii wykonujących
czynności zlecone przez Powiatowych Lekarzy Weterynarii

VI Krajowy Zjazd Lekarzy Weterynarii , na podstawie art. 37 pkt.. 3 ustawy z 21 grudnia 1990 r. o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko – weterynaryjnych (Dz. U. Z 2002 r. nr 187, poz. 1567 , nr 240 poz. 2052, z 2003 r. nr 208, poz. 2018 oraz z 2004 r. nr 11 poz. 951) uchwala co następuje

§1

Nowo wyłoniona Rada Krajowa w trybie pilnym podejmie prace zmierzające do normalizacji opłat i wynagrodzeń, wzorując się na obowiązujących unijnych aktach, zmiany dotyczą rozporządzeń :

  1. Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 2 sierpnia 2004 r. w sprawie warunków i wysokości wynagrodzenia za wykonywanie czynności przez lekarzy weterynarii i inne osoby wyznaczone przez powiatowego lekarza weterynarii .(.Dz..U.Nr178, poz. 1837 z 2004 r.).
  2. Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 6 sierpnia 2004 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie wysokości opłat za czynności wykonywane przez Inspekcję Weterynaryjną, miejsc pobierania opłat oraz zakresu i sposobu przekazywanych informacji Komisji Europejskiej (Dz..U. Nr 178, poz. 1838).

§2

Uchwała wchodzi w życie z dniem podpisania.

     W kwestiach szczegółowych w związku z ograniczoną normą czasową na wystąpienie chętnie odniosę się do polemicznych głosów w ramach przewidzianej w programie Zjazdu dyskusji.
Dziękuję za uwagę

Julian Kruszyński

     Są lekarze weterynarii, co chodzą w gumofilcach, są lekarze noszący białe kołnierzyki, a nawet w profesorskie gronostaje. Jeden trzyma za mordę buhaja, drugi ustala procedury, trzeci zajmuje się poliamplifikacją DNA.

     Na początku lat dziewięćdziesiątych weterynaria, jako jedna z pierwszych branż została sprywatyzowana. Ot, ci od trzymania bydła za rogi z dnia na dzień, z godziny na godzinę – znaleźli się na bruku. Nie przygotowani teoretycznie, zdani wyłącznie na własne siły. Czyżby tam, wysoko ktoś tak ufał w umiejętności absolwentów jednego z najtrudniejszych kierunków studiów? Ale stało się. Minęło parę lat i stanęliśmy na własnych nogach. Dziś są politycy, co pokazują weterynarię jako przykład do przeprowadzenia prywatyzacji służby zdrowia.

     Terenowcy się specjalizują, urzędnicy produkują coraz mądrzejsze przepisy, naukowcy otwierają nasze oczy na rzeczy jeszcze nieznane. Stanowimy jedną grupę zawodową, jesteśmy od siebie ściśle zależni. Mamy wspólną Izbę zrzeszającą wszystkich lekarzy. Różnią nas drobiazgi, które stały się powodem powstania 12 stycznia 2004r Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii Wolnej Praktyki. Działania administracyjne wywołały rosnące niezadowolenie lekarzy pracujących w terenie. Wewnątrz Izby zarysowało się zjawisko polegające na tym, że lekarze w rozchełstanych koszulach mieli trudności ze zrozumieniem u lekarza chadzającego w muszce.

     Otwartość Stowarzyszenia na problematykę gospodarczą, podstawę istnienia lecznic – spowodowała lawinowy wzrost zainteresowania ze strony naszego środowiska. Przykładem tego zjawiska jest porównanie ilości odwiedzin na stronach internetowych. Wiodąca, zdaniem Prezesa strona Izby Lekarsko – Weterynaryjnej była odwiedzona przez internautów od maja 1998 roku do dziś aż 100.500. razy! Raczkująca od marca 2004 roku strona stowarzyszenia została odwiedzona zaledwie 450.000. razy. Podobno świadczy to o znacznej popularności w naszym środowisku działań podejmowanych przez Izbę.

     Poparcie dla Stowarzyszenia spowodowało, że do naszych działań w ślad za Tadeuszem Jakubowskim przyłączało się coraz więcej aktywnych społecznie lekarzy. Dzięki temu mogliśmy uczestniczyć, razem z przedstawicielami Izby w negocjacjach z Rządem. Krótka tradycja działań, pierwociny „szorstkiej, męskiej przyjaźni” z Izbą Krajową zaowocowały i sukcesami i błędami. Do sukcesów zaliczamy konsolidację środowiska, jasne naświetlenie problemów dnia codziennego lekarzy parających się działalnością gospodarczą. Sierpniowy protest pozwolił utrzymać nam stare, wyższe stawki za badanie mięsa, które to miały być zastąpione zdaniem ówczesnego lekarza głównego – adekwatnymi, niższymi.

     Błędy to nieumiejętność konsekwentnego współdziałania wśród naszego własnego środowiska. Wygranie stawek spowodowało, że spoczęliśmy na laurach i zostaliśmy obdarzeni bublami prawnymi w postaci umów – wyznaczeń, które totalnie zdezorganizowały pracę wielu lecznic. Kuriozalna to sprawa – Urzędy Skarbowe właśnie zainteresowały się naszymi dochodami, gdyż w wielu zakładach nastąpił ich gwałtowny spadek za sprawą totalnych zmian w organizacji pracy i rozliczania lecznic.

     Prezes Izby mówi, że: „Trudno jest planować i realizować skuteczne działania w oparciu o frustrację, zniechęcenie i defetyzm. Ten tylko nie popełnia błędów i ma same sukcesy, kto nic nie robi.” i ma rację! Musimy wierzyć w zwycięstwo!

     Cieszymy się, że wiele z działań udało się nam zrealizować wspólnie z tymi członkami Izby, którzy rozumieją, że weterynaria musi się utrzymać na parkiecie, żeby realizować stawiane przed nią zadania. Rozumieją to i lekarze pracujący w Inspekcji, ale nie umieją nam pomóc, obwarowani gąszczem rozporządzeń, często tak daleko wybiegających w przyszłość, że tracących kontakt z rzeczywistością. Musimy więc pomagać sobie sami! A to trudne zadanie.

     Poprzedni Główny lekarz chciał do badania zwierząt rzeźnych i mięsa zatrudniać ludzi z ulicy. Obecny – pragnie mieć na tychże stanowiskach lekarzy – specjalistów. Totalna różnica w pojmowaniu znaczenia tej samej funkcji. Były to więc działania godzące w członków naszej Izby, ale Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej jakoś tego nie zauważył. Cóż, mimo rozchełstanych koszul, krzyczeliśmy o nieodbieranie nam miejsc pracy przez własnego szefa, ale chyba zbyt cicho.

     Strona Internetowa „Medicusveterinarius” jest wyrazem naszych problemów, chcemy je w ten sposób szerzej naświetlić, gdyż działania obecnej Izby Krajowej są najwyraźniej skupione na innych problemach.

     Prawo przychodzi „z góry”, - niczym tablice Mojżesza dostajemy – „Kodeks etyki i deontologii”, bez wcześniejszego zaprezentowania, bez konsultacji. Czemu nie konsultowaliśmy „Kodeksu”? „Kodeks” uznaje za etyczne i moralne nakazanie wolnym lekarzom każdych czynności, jakie za słuszne uzna Inspekcja. Podobna sytuacja miała miejsce w sierpniu ubiegłego roku, gdy lekarz powiatowy z Lipna wystosował nakaz pracy pod grozą aresztu kolegom popierającym nasz protest. Ustawa o Inspekcji Weterynaryjnej umożliwia takie postępowanie, a Izba chce, żebyśmy głosując za „Kodeksem” uznali to za etyczne i moralne.

     W dobie, kiedy nie istnieją świętości, kiedy kapłan, lekarz, sędzia, poseł są natychmiast rozliczani za swoje czyny. Nie możemy się zgadzać na traktowanie nas jak trybików w machinie władzy. Stowarzyszenie jest temu przeciwne. Wybierzmy takie władze, które będą stanowić prawo, ale w porozumieniu z nami. Cóż to za znak drogowy ograniczający szybkość do dwudziestu kilometrów na godzinę, jeżeli nikt, oprócz policjanta z bloczkiem mandatowym go nie przestrzega?

Włodzimierz Szczerbiak

Ubiegłoroczne wydarzenia wokół naszej korporacji zmuszają nas wszystkich do głębokiej refleksji nad rolą samorządu zawodowego Krajowej Rady i jej Prezesa w życiu każdego lekarza weterynarii. Uważam, że Izba Lekarsko-Weterynaryjna w 2004 r., w obliczu realnych zagrożeń dla podstaw bytu największej grupy swoich członków nie potrafiła zająć zdecydowanego i jednoznacznego stanowiska przyjętego w formie uchwał dyscyplinujących całą korporację do określonych działań. To permanentne unikanie uchwał przez Krajową Radę w wielu istotnych momentach przypomina zachowanie „kotki na gorącym blaszanym dachu, która boi się poparzyć łapy”. Prezesowi i Radzie zabrakło determinacji i woli współpracy ze wszystkimi, którzy mogli cokolwiek dopomóc w sprawie negocjacji z M.R., a później również w zakresie podjętego protestu. Górę wzięły emocje drobne antagonizmy, niczym nieuzasadnione poczucie wyższości i nie przyjmowanie cudzych racji. W efekcie tych wszystkich zaniechań mamy dziś sytuację, w której Inspekcja zleca lekarzom wolnopraktykującym czynności z wyznaczenia wykorzystując zaskarżoną umowę niegwarantującą zapłaty zarówno z budżetu jak i z zakładów ubojowych. Zupełną patologią jest już powszechna praktyka, że aby dostać wyznaczenie w dużej ubojni należy wyrzec się terenu jednocześnie zakładając fikcyjny gabinet dla małych zwierząt co umożliwia opłacanie składki ZUS z działalności, której faktycznie się nie prowadzi. Wszystko po to, aby uwolnić Inspekcję z obowiązku płatnika, który powinien odprowadzić cały ZUS . Jeszcze gorszym rozwiązaniem jest praktykowane tu i ówdzie , fikcyjne zatrudnianie się lekarzy wyznaczonych w knajpach i osiedlowych kotłowniach, aby za wiedzą i akceptacją Inspekcji płacić najniższy ZUS tzw.- pracowniczy. Wyciągnięcie tych patologii przez media, uczyni z nas wszystkich już tylko pospolitych oszustów, niegodnych miana zawodu zaufania publicznego. Wielu kolegów badających mięso nie zdaje sobie jeszcze w pełni sprawy, iż przychód z tego tytułu jest przez Inspekcję opodatkowany tylko zaliczkowo wg stawki 19%. Jednak przy niemożności wprowadzenia tych pieniędzy do działalności gospodarczej, gdzie można by zrównoważyć je kosztami typu: utrzymanie praktyki, zakup wyposażenia, leków, środków transportu itd. , zsumowany dochód z mięsa sprawi, że na koniec roku podatkowego wielu kolegów przekroczy II i III próg podatkowy. Trzeba będzie wówczas od całej kwoty zapłacić jeszcze raz wyrównanie od nowej wyższej stawki a to już zaboli.

Rodzi się więc pytanie: kto i dlaczego wyłączył czynności badania zwierząt rzeźnych i mięsa zgrupowane wg KU 7430 z działalności w zakresie ochrony zdrowia tzn. usług ogólno-weterynaryjnych KU 8520. Czyżby oznaczało to, że badając mięso nie chronimy już zdrowia publicznego tylko wykonujemy usługę laboratoryjną dla przemysłu mięsnego? Kto więc chroni zdrowie konsumenta- chyba nie rzeźnik z Constaru. Te meandry w klasyfikacji usług są słabo rozumiane również w Ministerstwie Finansów, gdyż wydając rozporządzenie o podatku VAT z dnia 27 kwietnia 2004 ,Dz. U.Nr 97 poz. 970 wprowadził 7% stawkę VAT na usługi badania zwierząt rzeźnych i mięsa, ale te same usługi świadczone na umowę zlecenie dla Inspekcji, podlegają wyłączeniu spod działania ustawy z dnia 11 marca 2004r. o podatku od towarów i usług ( Dz. U. Nr 54, poz. 535). Oznaczałoby to, że są dwa rodzaje badania mięsa: jedno w ramach działalności z 7% VAT-em i drugie na zlecenie Inspekcji zwolnione z podatku. Cały problem w tym, że umowa z Inspekcją nie posiada jednej z głównych cech umowy zlecenia tzn. pełnej odpowiedzialności zlecającego za wykonane czynności przez zleceniobiorcę. Ta drobna różnica skutkuje wykładnią Ministerstwa Finansów ( Gazeta Prawna nr 109 z 7.06.2005r.), z której wynika, że podobnie jak inne wolne zawody wykonujące usługi dla urzędów państwowych na taką samą wadliwą umowę, podlegamy 7% stawce VAT . Należny podatek wraz z odsetkami przyjdzie nam zapłacić od maja 2004 roku. Tak kończą się dla nas manipulacje niespełnionych „prawników” z GIW-u, których skutki finansowe będą katastrofalne. Składam wniosek, aby Zjazd zobowiązał nową Radę Krajową do wystąpienia z inicjatywą do Głównego Lekarza o natychmiastową zmianę par. 3 umów z Inspekcją dotyczącego odpowiedzialności zleceniodawcy, a nie zleceniobiorcy jak dotychczas.

Jacek Sośnicki

Komentarze czytelników:

Brak komentarzy.

Wróć do artykułów

© copyright 2004-2005 by Drag, design by Kokuryu. Wszelkie prawa zastrzeżone.