Tu może być Twoja reklama
Zapytaj >>

"Czy Kodeks to kamizelka ?" -Włodek Szczerbiak

2006/09/06 01:25:32


Czy Kodeks to kamizelka?

Udało mi się na chwilę wyrwać od całego tego zwierzyńca przewijającego się przez Zakład. Wyjazd do Zakopanego na konferencję Intervetu stał się okazją do posłuchania co mówią o świniach i nie tylko.

- Ja, Włodek uważam, że przynależność do Izby powinna być dobrowolna. Kto chce ten płaci składki, a komu nie po drodze – nie musi.
- A czy sądzisz, że Izba na tym zyska?
- Nie interesuje mnie to. Do tej pory Izba nic dla mnie nie zrobiła. Tylko o składki woła!
- Poczekaj, Arek. Masz wyłączność na posługiwanie się lekami, masz wyłączność na leczenie i diagnozowanie chorób zwierząt.
- To i tak, czy inaczej bym robił bez jakichkolwiek wyłączności! Bez łaski! Mam określoną wiedzę, umiem ją sprzedać!
- Czy równie łatwo by ci szło konkurując ze sklepikami sprzedającymi antybiotyki i inne lekarstwa?
- Oczywiście. Ci hodowcy, którzy są cokolwiek warci natychmiast by się zorientowali co warty jest dobry lekarz. Sami na dłuższą metę nie dadzą sobie rady!
- A nie masz przypadków, że po zaordynowaniu leczenia – tracisz klienta, bo on zaczyna kupować lekarstwa w innej lecznicy?
- Tak, ale drugi raz takiego nie przyjmę do siebie!
- Tym bardziej, że sam nie masz nic przeciwko sprzedaży leków, prawda?
- Włodek, co ty mówisz? Komu ja sprzedaję? „Hodowcom” mającym dwie krowy i jedną maciorę? Toż jechać do takiego to szkoda czasu!
- Ty mu sprzedasz, a on do mnie nie przyjdzie, aż mu się świat zawali na łeb!
- I wtedy przyjdzie!
- Co mi po takim kliencie, którego muszę zdiagnozować, podać leki, zalecieć leczenie, a wszelką kontynuację ty przejmiesz?
- To nie mój interes. Nie musisz się zajmować takim gościem. Jak zmądrzeje, to i przyjdzie do ciebie, a jak nie to szkoda czasu.
- Widzisz, ja do pewnego stopnia czuję się zobligowany podjąć leczenie u każdego, kto się zgłosi. Odsyłam dalej dopiero gdy uważam, że sam nie dam rady.
- To i możesz odesłać każdego! Jak zawodnik raz uznał, że ja sobie lepiej poradzę – wyślij go do mnie!
- Ty albo nie pojedziesz, albo będziesz gdzieś daleko w terenie.
- To niech idzie dalej!
- A co sądzisz o Kodeksie Etyki? To, co mówisz jest w jakimś stopniu niezgodne z zasadami.
- Co mnie to obchodzi? Dopóki nie popełniam przestępstwa, jestem w porządku.
- A jak popełniasz?
- Albo mnie nie złapią, albo wina zostanie umorzona. Zresztą ta cała Izba to flaki z olejem!
- Bo nie potrafi cię ukarać?
- Niech no tylko spróbuje! Przepisy są tak idiotycznie sformułowane, że nigdy nie dobiorą się mi do skóry.
- Kilka osób może powiedzieć, że jest nieco inaczej.
- Ich sprawa, jeżeli nie umieją sobie poradzić! Ja nie mam tego problemu. Patrz, czy tam w krzakach nie stoją przypadkiem gliniarze?
- Nie, jakiś samochód stanął na poboczu. Ale jest bez oznakowania…
Minęliśmy parkującego za linią ciągłą Volkswagena. Nadchodził zmierzch, chcieliśmy jak najdalej dojechać za widna. Nie było istotne, co wskazuje licznik. Ważne było, żeby tylko nie podpaść pod bzdurne przepisy dotyczące szybkości na autostradzie.

- Czyli naprawdę uważasz, że powinniśmy zlikwidować Izbę?
- Zlikwidować? Czemu? Niech sobie istnieje. Może się czasami przyda, wtedy do niej pójdę. Należy wprowadzić dobrowolną przynależność do tego organu. Jeśli są tacy, którzy potrzebują Izby, nie mam nic przeciwko temu. Mi Izba nic nie dała i nie widzę powodu płacenia za to podatku, mam inne wydatki. Nie widzę też jakiegokolwiek powodu do podporządkowywania się jej głupim nakazom, które zresztą są pozbawione porządnych podstaw prawnych. Prawie każdy z nich można łatwo obalić w sądzie. Popatrz, jak wiele spraw było kierowanych do sądu i jak często kończyło się uznaniem małej szkodliwości społecznej czynu!
- Sądzisz Arek, że dobrowolność w przynależności przyniesie coś dobrego?
- A co mnie to obchodzi? Ja sobie radę dam. Mam swoich klientów, własny zakład.
- Nie obawiasz się o dostęp do leków?
- Wcale. Zanim mi ktokolwiek coś zrobi zdążę przejść na emeryturę. Zresztą, kto jest mi w stanie coś zrobić? Ta kupa kolesi z towarzystwa wzajemnej adoracji?
- Wiesz, tyle jeździsz ze mną na różne spotkania, chyba zauważyłeś, że to wcale nie jest kółko różańcowe?
- I co to zmienia? I tak nie są w stanie nic dla mnie zrobić!
- A co byś chciał, żeby zrobili?
- Nic od nich nie potrzebuję! Mam, co mi potrzebne! Zobacz, zobacz, jak on nas wyprzedził! Jedzie jak wariat! Na ciągłej linii wyprzedza!
- A ty nie zajechałeś drogi tamtej ciężarówce przed chwilą?
- Co on mnie obchodzi? Jak nie może jeździć, niech się nie pcha na autostradę. Tu trzeba umieć jeździć!
- A ten „Subaru”, co ciebie wyprzedził?
- Wariat! Patrz, jest akcja stop wariatom i nie złapią takiego! Wskazówka na naszym liczniku dawno przestała być tylko wychylona w prawo. Od jakiegoś czasu zdecydowanie opadła w dół.
- A sam nie jedziesz za szybko?
- Ja jadę bezpiecznie! Nikomu nie zagrażam.
- A tamten z ciężarówki?
- A co on mnie obchodzi?

Na dobre zaczynało zmierzchać. Jazda stawała się coraz bardziej nużąca. Z przyjemności stała się wyłącznie koniecznością. Monotonny widok barierek, wyprzedzanych samochodów nie działał inspirująco.
- Arek, a spójrz na działalność Izby w taki sposób: Po swoim powstaniu wyczyściła nam rynek pracy z jakiejkolwiek konkurencji poza lekarzami. Apteki – tylko dla lekarzy. Padli technicy, sanitariusze, którzy wcześniej pracowali w naszym zawodzie. Później, jak nadszedł „Medicus” najpierw udało się powstrzymać obniżkę stawek za badanie mięsa, potem doszła podwyżka za monitoringi. Czy to jest mało namacalne? Moim zdaniem działalność samorządu zawodowego uratowała w ten sposób sporo kasy dla naszych.
- Za to im się płaci.
- Płacisz tyle co zyskujesz?
- Więcej im się nie należy. W razie czego poradzę sobie sam.
- Nie zastanawia ciebie jak wielu lekarzy dzięki tym działaniom mogło utrzymać się na rynku, albo zarobić większe pieniądze?
- Mi to nie jest potrzebne. Prace zlecone mnie ani ziębią, ani parzą. Robię je wyłącznie żeby mieć spokój u powiatowego. Gdzie ta Częstochowa? Ciągle jej nie widać!
- Dwadzieścia kilometrów. Zaraz będziemy.

- Tak, że Włodek nie przekonasz mnie. Izba jest mi do niczego nie potrzebna.
- A wyznaczenia?
- Nie chcę ich.
- A inni?
- Nic mnie nie obchodzą.
- Po wprowadzeniu dobrowolności w członkostwie Izby mogą powstać liczne problemy. Raz, że odejdą lekarze inspekcyjni, dwa odejdą lekarze zajmujący się wyłącznie zwierzętami towarzyszącymi. Z lekarzy dorabiających przy pomocy „wyznaczeń”, część też nie zdecyduje się na płacenie składek. Zostanie dwa – trzy tysiące ludzi z dotychczasowych dwunastu.
- I dobrze! Nareszcie władze Izby zaczną dbać, zabiegać o członków.
- Stracimy możliwość przeciwstawiania się rządowym zakusom na obniżanie naszych wynagrodzeń za wyznaczenia. Kto zawalczy o podwyżki?
- Nie obchodzi mnie to, Włodek. Ja sobie radę dam. Pracy nikt mi nie odbierze, o ile z niej nie zrezygnuję sam. Za stary jestem na udzielanie się dla innych. I nie stać mnie na to.
- A ja?
- Ty? Ty jesteś bogaty.

Na dzień dzisiejszy przeciwko istnieniu Izb występują nie tylko ich członkowie. Gorącym orędownikiem likwidacji tych organów samorządowych jest też rząd. Związek zawodowy lekarzy zatrudnionych w Inspekcji bardzo ostro postuluje prawo do zawieszenia członkowstwa i Izbie dla lekarzy na stanowiskach urzędowych. Pojawiła się propozycja, żeby przynależność do Izby lekarzy urzędowych uczynić fakultatywną. Jeżeli taki lekarz pełni, lub chce pełnić funkcję – może sobie czynnie należeć, w przeciwnym wypadku jego przynależność pozostanie zawieszona…
- Co sądzisz o proponowanych rozwiązaniach dla lekarzy inspekcyjnych?
- To mnie nie obchodzi. Fakt, że odchodząc osłabią działanie Izby, bo nie będą musieli przestrzegać jej wytycznych.
- Owszem, Arku oni mają swoistą dychotomię władzy. Z jednej strony Ministerstwo, z drugiej Izba. Muszą lawirować pomiędzy młotem i kowadłem.
- Tak samo i my podlegamy zarówno władzy Inspekcji, jak i Izby. Po co nam to, Włodek?
- Sądzisz, że Inspekcja będzie dbała o lekarzy prywatnie praktykujących? O ich wynagrodzenia, warunki pracy?
- Nie i nie muszą. Nikt nie musi pracować na garnuszku Inspekcji. Będą w końcu zmuszeni do porobienia stanowisk etatowych dla wykonywania monitoringów i innych zleceń.
- A w następnym etapie i etatowych lecznic?
- Daj spokój, tego nie doczekamy, martw się o siebie!
- Sądzisz, że teraz Inspekcja nie ma władzy, żeby zgarnąć do roboty każdego lekarza weterynarii? Nie wiesz nic o nakazach pracy?
- Bajdurzysz. Nakaz dotyczy wyłącznie sytuacji kryzysowych.
- Jak nie będą czuli ręki Izby, zaraz powstanie mnóstwo sytuacji kryzysowych. Nie martw się.
- Ja się nie martwię, to mnie nie obchodzi.

- A wiesz Arek, że właśnie został zawarty między rektorami pakt inicjatywny o utworzeniu nowego wydziału?
- Weterynarii? A co mnie to obchodzi? Ja nikogo do siebie nie przyjmę, a i nikt nowy też w naszym terenie nie poradzi sobie z konkurencją. Czego się obawiać?
- Nie, Areczku. To ma być wydział pielęgniarstwa weterynaryjnego.
- Magister sanitariusz, pielęgniarka?
- Właśnie.
- Niemożliwe.
- Sądzisz?
- Zresztą jak co to wolę zatrudnić u siebie magistra sanitariusza, niż lekarza, albo technika.
- Czekaj, czekaj. Ich wiedza będzie dosyć wysoka. Będą się uczyli sporo z tego, czego i uczeni są lekarze. W pewnym momencie pokuszą się o samodzielną pracę, poproszą o niektóre leki, zabiegi, później powoli, powoli…
- Zanim do tego dojdzie nie będzie to moim problemem.
- Jak twoim zdaniem powinna zareagować na to Izba?
- Nic mnie to nie obchodzi. Ja nawet chętnie zatrudnię u siebie takiego magistra, może będzie cokolwiek wiedział, bo te dzisiejsze technika nie kształcą fachowców, jak kiedyś.
- Izba zadbała o odebranie uprawnień lekarskich technikom. Dzięki temu lekarze mają szerszy rynek pracy. Jak wobec zakusów uczelni na nowy wydział ma zachować się Izba? Poprzeć? Stopować inicjatywę?
- Mnie to ani ziębi, ani parzy.
- A lekarzy, którzy stracą pracę w rzeźniach, przy monitoringach? Znana stara idea tak lansowana jeszcze przez doktora Kołodzieja, a podjęta przez następców. Toż takiemu magistrowi – sanitariuszowi będzie można jeszcze mniej zapłacić, bo to ostatecznie nie lekarz? Nie sądzisz, że to znakomite uzasadnienie dla naszego GIW-etu, żeby pozbyć się masy lekarzy? Obecnie utrzymywany system wyznaczeń jest bardzo niewygodny dla Inspekcji, a jeszcze droższym byłby system oparty na etatyzacji tych stanowisk. Natomiast po wyprodukowaniu magistrów – analityków mięsa, sanitariuszy wyspecjalizowanych w pobieraniu krwi, badaniach gruźliczych? Zaraz okaże się, że do tej pracy wystarczą tańsi zresztą pielęgniarze. A i pewnie nie wszystkie funkcje inspekcyjne będą musieli pełnić lekarze. Po co magistra będzie sprawdzał lekarz?
- Czy weterynarz musi być lekarz, nie może być magister? To tylko słowa.
- Jak dzisiaj te słowa, to nieco lepsze wynagrodzenia dla lekarzy, nieco większe możliwości. Wiele prac, zdaniem pracodawców zbyt drogich podejmą tańsi magistrowie… Nie sądzisz Arek? I jak w tym kontekście widzisz pracę Izby?
- Nic nie zrobią!
- A czemu Rząd za wszelką cenę chce likwidować Izby? Bo nic nie robią? To nie jest kasa rządowa, Izby ich nic nie kosztują.
- Ale mnie kosztują.
- To i płacisz, żeby były tą zadrą w zbyt daleko idących planach rządowych biuralistów! Powiedz, czy nadal myślisz, że jest obojętne, czy lekarze z Inspekcji będą mogli zawiesić na kilka lat członkowstwo Izby? Czy Kodeks Etyki to taka kamizelka, którą można zawiesić na kołku wychodząc do sąsiedniego pokoju, gdzie właśnie odbywa się ciężkie mordobicie, aby po pewnym czasie założyć ją spowrotem i wrócić do przerwanego wątku?
- ...

- Skręcaj! Za barierką w prawo!
- Po co?
- Drogowskaz, wjazd na autostradę, obwodnicę Krakowa!
- A tędy nie dojedziemy? Autostrada jest płatna, nie wiedziałeś? - zaśmiał się Arek i przydusił gaz, aż gumy zapiszczały.
- Dojedziemy też, ale droga dłuższa i dużo gorsza.
- Ale dojedziemy, co?
- Oczywiście, musimy tylko przebić się przez cały Kraków.
- To pokazuj tą drogę przez Kraków. Na pewno nie zabłądzimy.
- Tam, w prawo na Kraków! Hamuj!
I pojechaliśmy przez Kraków. Po ośmiu kilometrach, gdzieś w Siemianowicach przyłożyliśmy podwoziem o kamień aż miło.
- Cholera! Co za drogi tu mają! Koła można pourywać!
- Nie mów, że nie widziałeś ograniczenia.
- Do trzydziestki? Toż nikt rozsądny tyle nie pojedzie! Każdy grzeje przynajmniej osiemdziesiątką!
- Owszem, ale jak urwiesz wtedy koło – wydział dróg i mostów grosza ci nie zwróci. Powiedzą, że na pewno jechałeś za szybko, bo przy trzydziestu w życiu byś koła nie urwał!
- To co? Wracamy Włodek na autostradę?
- Teraz jesteś mądry? A co z Izbami?
- Daj mi święty spokój! Płacę składki i chcę z tego coś mieć!

Włodek Szczerbiak

Komentarze czytelników:

Brak komentarzy.

Wróć do artykułów

© copyright 2004-2005 by Drag, design by Kokuryu. Wszelkie prawa zastrzeżone.