Tu może być Twoja reklama
Zapytaj >>

Refleksje po Zjeździe w Poznaniu

2005/03/18 00:42:17


     Krótko przed północą 5 marca 2005 roku zakończył obrady III Zjazd Sprawozdawczo-Wyborczy Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Poznaniu. Oto kilka refleksji na ten temat.
     Odnoszę wrażenie, że wielu kolegów obserwując polską scenę polityczną zniechęciło się do brania udziału we wszelkich wyborach. Szkoda, że utożsamiają brak wpływu na program kabaretu politycznego z życiem naszej społeczności zawodowej. Czym wytłumaczyć fakt, że w niektórych okręgach wyborczych zabrakło kworum? Zapracowaniem czy brakiem wiary, że można coś zmienić. Ci, którzy odeszli na chwilę od praktyk, by wybrać swoich kandydatów nie stracili wiary w możliwości naprawy tego, co pozostawiła epoka i ekipa Kołodzieja. Nasi delegaci wiedzieli, że nowa kadencja Rady będzie ważna i wyjątkowo trudna, że trzeba wyłowić mocną ekipę ludzi oddanych walce o ratowanie honoru i prestiżu zawodu. Dlatego do minimum ograniczyła się dyskusja nad sprawozdaniami zarówno kol. Żarneckiego jak i kol. Winieckiego. Był to suchar polany wodą, połknięty przez zgromadzonych z satysfakcją odczuwaną przy „połykaniu żaby”. Emocje rozpoczęły się podczas typowania kandydatów na Prezesa Izby. Trójka kolegów prezentowała się bardzo dobrze. Wszyscy byli przygotowani. Jednak najważniejsze było to, że reprezentowali oni trzy różne środowiska naszego zawodu. Kolega Andrzej Moskal reprezentował „głęboki teren”, jak to z typową dla siebie ogładą określił nas - lekarzy wolnej praktyki kol. Winiecki. Na marginesie, oby Bruksela nie powitała kol. Winieckiego jakom przedstawiciela głębokiego zaścianka. Ale nie o tym chciałem mówić...
     Przed nami okres dużej szansy. Zbliżające się wybory parlamentarne to okazja do wykorzystania dla naszej społeczności. Karuzela wyborcza pokręci się i spadną z niej ci, którym zawróciło się w głowach od radosnej twórczości w podejmowaniu bzdurnych decyzji. Zmiany na stanowiskach administracyjnych są pewne jak to, że śnieg w końcu stopnieje. Dotyczy to też kluczowych stanowisk w naszym środowisku. Od obecnych decydentów zależy tylko to, czy odejdą naprawiając choćby t w końcówce swojego urzędowania buble krzywdzące kolegów w terenie, czy odejdą metodą Kołodzieja – namieszać do końca i udawać, że wychodzą z gabinetu na chwilę „ za potrzebą”. A przecież można odejść z honorem. Obejmując wysokie stanowiska należy zawsze pamiętać o korzeniach, o społeczności, która w pocie , błocie i gnoju, w „głębokim terenie” pracuje ciężko chroniąc zdrowie ludzi i zwierząt. To my, ze swoich składek utrzymujemy Izbę Wojewódzką i Krajową, mamy więc prawo oczekiwać większego zaangażowania w obronę interesów nas-lekarzy. Na szczęście wybory w Poznaniu pozwoliły wyłowić Prezesa Andrzeja Moskala, który otwarcie deklaruje konieczność obrony interesów lekarzy wolnej praktyki oraz kolegów z inspekcji zarzucanych często sprzecznymi dyrektywami. W interesie lekarzy praktyków jest to, żeby na wszystkich stanowiskach inspekcji byli należycie wynagradzani. koledzy dostrzegający w nas partnerów budujących szacunek dla zawodu. Izby powinny opiniować kandydatów na kluczowe stanowiska administracji weterynaryjnej, m.in. nawiązać stały zwyczaj ścisłej współpracy administracji z samorządem, a wówczas zmieni się obecny, niekorzystny wizerunek naszego zawodu w mediach. Zacząć należy od własnego podwórka. Trzeba zmienić styl pracy niektórych pracowników inspekcji, którzy przy okazji różnych kontroli tworzą spektakl, odtwarzają show osadzony w realiach głębokiej komuny. Może ci panowie krzyczący głośno w obecności pracowników i właścicieli zakładów, w których pracują lekarze nie zdają sobie sprawy z tego, że komuna minęła, że można i należy inaczej odnosić się do kolegów po fachu w obecności osób postronnych Wszelkie uwagi można i należy przekazywać w zupełnie inny sposób i w innym gremium.
     Musimy wykorzystać szansę jaką stwarzają wybory do sejmu. Miejmy nadzieją, że w nowym parlamencie będziemy mieli lepsze notowania i oby lepszą reprezentację naszego środowiska. Dlatego już dziś słane są apele, żeby przyglądać się przyszłej kampanii sejmowej i zdobywać przychylność nowych posłów. Jesteśmy ważną dla kraju grupą zawodową, ale jeszcze zbyt mało skonsolidowaną, zbyt mało odważną i solidarną. Czas to zmienić!!!
     Pozdrawiam wszystkich kolegów, a szczególnie tych z „Medicusa”’, życzę powodzenia w wyborach na szczeblu krajowym i sukcesów w pracy dal dobra naszego zawodu.

Henryk Ziółkowski, ul. Dąbrowskiego 9, 63-940 Bojanowo

Komentarze czytelników:

Brak komentarzy.

Wróć do artykułów

© copyright 2004-2005 by Drag, design by Kokuryu. Wszelkie prawa zastrzeżone.